Zwykły rower, zwykła ja, niezwykły napęd, czyli mój pierwszy raz z systemem Gospade.

Tak dałam się namówić….
Ja, zwolenniczka zwykłych rowerów, tych co to pedałujesz i czujesz, że pedałujesz, dałam się namówić na przejażdżkę na rowerze elektrycznym. Hipokryzją byłoby napisać, że e-biki są be i fe, bo JA to tylko natura, a na takie cuś wsiadają ledwo powłóczący nogami turyści zza zachodniej granicy oraz pseudo atleci, co to niby ćwiczą, a w rzeczywistości tylko kwiczą.
Prawda jest zupełnie inna. Zawsze uważałam, że takie bajery to coś nie dla mnie. Omnibusem technologicznym zdecydowanie nie jestem. Lata już swoje mam i w moim mniemaniu to co nowe jakoś gryzie się z tym co stare. I ten lęk, że zepsuję, że nie ogarnę systemu. A te rowery taaakie piękne, same myślą, same jadą. Po co mam im przeszkadzać swoją personą…….

No, ale nic, oto jestem. Ja, rower elektryczny i kolega, co to namówił mnie do tego niecnego czynu. Mówił: „Weź spróbuj, przecież nigdy nie jeździłaś takim rowerem, może coś napiszesz” ( a ze mnie taka pisarka, jak z gęsi triceratops). Wcześniej przesłał mi link z jakimś nowym systemem gospade, co to można zamontować do zwykłego roweru i stworzyć rower elektryczny. Normalni ludzie przesyłają zazwyczaj śmieszne memy, jak się masz, czy co tam jeszcze, a nie jakieś technologiczne nowinki. Ale ja-rybka, złapałam haczyk i lampka mi się zaświeciła. Kurka, jak to? Czy można ze zwykłego „składaka” zrobić wypasionego e-bika? Ha, wychodzi na to, że można.

Cały zestaw wygląda banalnie prosto ( dla laika oczywiście). Bateria, silnik oraz wyświetlacz. Jedynie gabaryt baterii nieco zadziwia- przypomina wyglądem gigantyczny bidon. Producent zapewnia, że montaż owego zestawu zajmuje jedynie 15 min. Według szanownego kolegi, być może montaż całego systemu zajmuje kwadrans, ale w przypadku, gdy instaluje się go po raz enty. Jego ekipie, pierwsza instalacja zajęła ok. 2 godzin.

Baterię bidonową, jak sama nazwa wskazuje montuje się na ramie, tam gdzie zazwyczaj przymocowany jest zwykły bidon. Do zestawu dołączono pasek na rzepę, który dodatkowo przytrzymuje baterię. Producent nie daje gwarancji na śruby, będące w zestawie roweru, dlatego pasek służy jako dodatkowa asekuracja dla baterii.
Silnik instaluje się w miejscu mechanizmu korbowego. I tu jest trochę roboty, bo trzeba wykręcić pedały, usunąć przerzutkę przednią, zdjąć łańcuch oraz przed włożeniem silnika należy porządnie wyczyścić pozostałości smaru. Po wsunięciu silnika i odpowiednim dokręceniu go, czynności z łańcuchem, przerzutką i pedałami należy powtórzyć w ten sposób, aby przywrócić je do stanu pierwotnego. Jak zostanie ci sama rama i pedały tzn., że zamontowałeś coś źle. Pozostaje jeszcze montaż czujnika prędkości oraz wyświetlacz. I voila! Można śmigać ile dusza zapragnie, albo ile mocy starczy w baterii. A producent podaje, że na jednym ładowaniu można przejechać ponad 100 km. System posiada 2 tryby: City i Sport. Każdy tryb posiada 3 poziomy wsparcia.

No to co czas wsiąść i przekonać się jak to działa. Zarzuciłam pęcinę przez ramę, nacisnęłam na pedał i cóż. Nie wiadomo jak, sandały zostały z tyłu, ja z przodu i ten dziwny dźwięk wydobywający się z mojej gardzieli. Tego się nie spodziewałam! Rower szarpnął mną, jak przysłowiowy Reksio na smyczy. Kolejna próba, trochę lepiej i znów zaskoczenie. Matko, jak to pędzi!!!! Maksymalna prędkość jaką można osiągnąć to 35km/h!!!!!!! Czułam się jak Kubica na rowerze. Krajobraz zlał się w zielono-niebieską ścianę. To nic, że jestem krótkowidzem i nie wzięłam okularów. Jeden nacisk na pedały i jakbym przechodziła w nadprzestrzeń. A jaki ubaw. Jeździ się fantastycznie! Ta lekkość. Z góry, pod górę, po trawie, murawie. System odpowiednio wspomoże chudego, grubego, małego i dużego. Nie słychać, że ma się zamontowany silnik, zmiana trybów i poziomów wsparcia jest dziecinnie prosta. Może trochę brakuje tego bólu w płucach i potu cieknącego po plecach, ale przyjemność z jazdy jest naprawdę ogromna. A z suportu można przecież zrezygnować i pedałować w staroświecki sposób.

System GOSPADE sam w sobie nie należy do rzeczy tanich, ale z pewnością będzie to inwestycja, która przyniesie korzyści nie tylko dla naszego organizmu ( mimo wszystko trzeba jednak pedałować), ale również i dla środowiska. Co odstrasza nas przed jazdą rowerem do pracy? A fakt, że można się upocić, jak świnia biegnąca w maratonie. Z tym systemem, efekt- wszędzie mokro nam nie grozi. Można sobie jechać, pachnieć i cieszyć się, że się nie stoi w korku.
Gabrysia